Rozdział 3: "Co ty do cholery jasnej wyprawiasz, kretynie?!"





Tydzień później....


 - Sasukee! Możesz mi podać ten łańcuch na choinkę?! - Krzyknęłam, stojąc na drewnianym, chwiejnym meblu, starając się utrzymać równowagę. Ten tydzień był strasznie męczący. Dziś Wigilia, na którą przyjdą moi i mojego brata, przyjaciele. W tej chwili jest godzina dziesiąta, a my się uwijamy z porządkami, choinką i jedzeniem. - Sasuke! - Krzyknęłam ponownie na zamyślonego chłopaka, który wlepiał we mnie swój wzrok. Szlag by go! Spojrzał mi w oczy, z pytajnikiem widocznym na twarzy. Westchnęłam zirytowana, po czym zeszłam z mebla. Podeszłam do pudła, które stało na kanapie, po czym wyciągnęłam złoto- czerwony łańcuch z malutkimi dzwoneczkami. Wydały z siebie donośny dźwięk, kiedy gwałtownie odwróciłam się z powrotem w stronę choinki i skierowałam swe kroki na chybotliwy mebel. Za nim jednak na niego weszłam, spojrzałam na czarnowłosego. - Pomożesz mi w końcu, głąbie? - Ostatnie słowo wypowiedziałam z naciskiem, co natychmiast podziałało jak kubeł zimnej wody.
 - Że jak mnie nazwałaś? - Warknął w moim kierunku. Przekręciłam oczami zirytowana.

 - To co słyszałeś, pacanie. - Odwarczałam. - Chociaż dzisiaj daj sobie spokój i pomóż mi! - Dodałam przez zaciśnięte zęby. Sasuke wziął ode mnie łańcuch,.

 - Idź szykuj jedzenie, ja to dokończę. - Mruknął nie zbyt z tego zadowolony. Leń patentowany. Jasna anielka, kto obdarzył mnie takim bratem?! No pytam się kto? Westchnęłam, kierując swe kroki do kuchni w celu przygotowania na szybko dwunastu potraw.



 Weszłam do pomieszczenia, kierując się automatycznie do dużej podwójnej, srebrnej lodówki. Otworzyłam ją, po czym wyciągnęłam śledzie, śmietanę, mak przygotowany dzień wcześniej, kompot z suszu oraz kilka tradycyjnych japońskich dań wigilijnych. Wszystko po kolei stawiałam na ciemno- zielonym, granitowym stole. Gotowe dania odsunęłam na koniec blatu, natomiast śledzie zostawiłam na środku. Z dwóch szafek wyciągnęłam cztery szklane, pięknie zdobione półmiski. Postawiłam obok ryb. Skierowałam się teraz do spiżarni, z której wzięłam cebulę, pora, gorczycę, kukurydzę oraz jajka i groszek w puszce. Wszystko położyłam również na stole kuchennym. Wyjęłam jeszcze z małego kredensu talerz i z szuflady nóż, oraz łyżkę. Zaczęłam przygotowania śledzi. Potem jeszcze na szybko zrobię sałatkę.



 Kiedy akurat kończyłam, do pomieszczenia wszedł Sasuke. Zignorowałam jego obecność, mieszając nożem sałatkę.

 - Która godzina? - Usłyszałam. Westchnęłam, spoglądając na szybkiego na zegar elektryczny, wbudowany w piekarnik.

 - Piętnasta. - Odpowiedziałam, odstawiając na koniec blatu naczynie z potrawą. Teraz czas zabrać się za słodkie dania.

 - Pozostały cztery godziny.. - Mruknął brat, krzywiąc się nieznacznie. Westchnęłam ponownie, bokiem opierając się o granitowy blat, spoglądając spod grzywki na czarnowłosego.

 - W garażu leży karton z lampkami na dwór. Idź je rozwieś. - Mruknęłam, przyglądając się jego twarzy, która wyrażała lekkie poirytowanie.

 - O nie, Sakura. Co to to nie. Nie zgadzam się! Nie zmusisz mnie na to, bym rozwieszał te cholerne światełka! - Krzyknął, machając przy tym rękoma. Aż się roześmiałam z tego widowiska, jakie on robił. Kiedy spojrzał na mnie zdziwiony mym zachowaniem, roześmiałam się jeszcze głośniej, widząc jego naburmuszoną i lekko zaróżowioną twarz. Założył ręce na klatce piersiowej, po czym odwrócił głowę w lewo, nadymając policzki do granic możliwości. Na chwilę przestałam się śmiać. Jednak nie umiałam się powstrzymać i ponownie wybuchłam niepohamowanym i głośnym chichotem. - Z czego rżysz?! - Krzyknął w moim kierunku. Zawsze tak było, kiedy się obrażał, bądź obużał. Wyglądał jak małe dziecko wtedy.

 - Z...Z ciebie! - Wyjęczałam, po między spazmami śmiechu, a łapaniem tchu, którego jak na złość złapać nie mogłam.

 - A co jest w tym takiego śmiesznego? - Zapytał, przyglądając się mi. Przestałam się momentalnie śmiać, wycierając łzy śmiechu z kącików oczu. Policzki mnie piekły. Pewnie są całe czerwone teraz.

 - Twoje zachowanie. - Uśmiechnęłam się chytrze. Jego prawa brew na moje stwierdzenie uniosła się do góry. Zrobił krok w moim kierunku. Ojoj... Czas uciekać chyba.

 - Lepiej zwiewaj, za nim cię złapię. Masz trzy sekundy. - Wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że to powie. Zrobiłam kilka kroków do tyłu, po czym szybkim biegiem wyleciałam z kuchni. W holu złapałam szybko kurtkę, którą w trymiga założyłam na siebie. Wleciałam do salonu, a potem na taras. Przeskoczyłam murek, spadając w zaspę śniegu, która zamortyzowała mój upadek. Podniosłam się z klęczek, po czym biegiem ruszyłam w stronę krzaków. Jednak za nim zdążyłam dobiec, poczułam, że ktoś mnie łapie za kaptur kurtki, po czym przewraca. Zaskoczona pisnęłam, czując na swoim brzuchu ciężar. Spojrzałam na oprawce, którym był mój braciszek. Pochylał się nad moją twarzą z chytrym uśmiechem. - Prawie ci się udało, siostrzyczko. - Wymruczał, mrużąc oczy. Moje oczy się rozszerzyły, kiedy zniżył się tak, że stykaliśmy się prawie nosami. - I co teraz? - Zapytał cicho, patrząc mi centralnie w oczy. Moja głowa przechyliła się w prawo.

 - Nic, złaź ze mnie. - Mruknęłam niezadowolona. Uśmiech mu z twarzy nie schodził, przynajmniej przez chwilę. Kiedy próbowałam zrzucić go z siebie, złapał mnie za obie dłonie, przyciskając do śniegu nad moją głową. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się jego rysom twarzy, które właśnie łagodniały. Co jemu? - Złaź ze mnie do cholery! - Warknęłam na niego. Powoli robiłam się co raz bardziej wściekła. Jeszcze chwila, a wyrwę się i mu przypierdzielę! Jak matkę kocham! - Sasuke, kurwa! - Krzyknęłam, szarpiąc się. Jednak mało to dawało. Na moment chłopak się ode mnie odsunął, w zamyśleniu, jednak nie uwolnił z uścisku moich rąk, które powoli zamarzały i robiły się czerwone, przez co jednocześnie zaczynały mnie cholernie boleć.

 - Nie. - Usłyszałam cichą odpowiedź bruneta, po chwili znowu widząc jego twarz parę centymetrów od mojej. Prychnęłam.

 - A mnie to gówno obchodzi! - Wrzasnęłam mu w twarz. Moje policzki chyba zrobiły się już całe czerwone, tak samo jak nos. Nie zwróciłam na to jednak szczególnej uwagi. - Złaź ze mnie! - Wywarczałam.- A jeśli tego nie zrobisz, t... - Nie dane mi było dokończyć zdania, gdyż zatkał mi usta swoimi. Co on kurwa wyprawia?! Odpierdoliło mu? Zacisnęłam usta w wąską linię, nie oddając pocałunku. Jednak jego chwila nieuwagi, skończyła się głośnym plaśnięciem w jego policzek. - Co ty do cholery jasnej wyprawiasz, kretynie?! Jesteśmy rodzeństwem! - Krzyczałam na niego cała wściekła. Dygotałam. Zrzuciłam go z siebie, ruszając do domu. P drodze pieprznęłam jeszcze z całej siły w sosnę, z której zleciał cały śnieg.





Sasuke





 Przeczesałem włosy, zirytowany. Co ja do cholery wyprawiam? Co mi strzeliło do głowy, żeby takie coś zrobić?! Złapałem się za kość nosową, pocierając ją. Jestem na siebie wkurzony. I to cholernie. 

 - Co ze mną się dzieje? - Szepnąłem do siebie. Nie otrzymałem odpowiedzi. Wstałem ze śniegu, otrzepując się z zimowego puchu. Zacisnąłem dłonie w pięści. Coś ewidentnie ze mną jest nie tak. Z kieszeni spodni wyciągnąłem telefon. Spojrzałem na czas. Zostały dwie godziny do przyjścia gości. Westchnąłem, ruszając do domu.


 Kiedy zdjąłem kurtkę i buty, ruszyłem do kuchni. Tak jak przewidywałem siedziała w nim różowowłosa. Podszedłem do stołu  barowego, siadając na krześle.

 - Sakura, możemy pogadać? - Zagaiłem, po jakiś piętnastu minutach ciszy.

 - Nie mamy o czym. - Warknęła, nie odwracając się i nie zaszczycając wzrokiem. Dalej wyrabiała ciasto, które po chwili wsadziła do formy. Przyglądałem się jej energicznym ruchom. Robiła szarlotkę, z tego co zauważyłem. Wyjęła konfiturę jabłkową, otworzyła, po czym wrzuciła zawartość szklanego naczynia na ciasto. Nie uśmiechało mi się to wszystko.

 - Przepraszam. - Powiedziałem szybko. Reakcja dziewczyny była natychmiastowa. Zesztywniała na chwilę, po czym odwróciła się do mnie przodem, z szeroko otwartymi oczami.

 - Czy ja dobrze usłyszałam...? - Zamrugała parukrotnie, stojąc i wpatrując się we mnie jak ciele w malowane wrota. - Czy ty mnie właśnie przeprosiłeś? - Zadała kolejne pytanie. Skinąłem tylko głową, co prawda niepewnie, ale jednak.



 Przynajmniej na Wigilię się pogodziliśmy. To jeden plus. O godzinie osiemnastej zaczęli schodzić się powoli nasi znajomi. Każdy w swoim czasie. Przyszło osiem osób. Naruto, Hinata, Kiba, Neji, Shikamaru, Temari i jeszcze parę osób. Na sam koniec pojawiła się Ino, która z wrzaskiem "SASUKE-KUUUUN!", rzuciła mi się na szyję, przez co trzeba było ją odklejać ode mnie. Plastikowa laleczka. Dziwne, że Sakura jeszcze się z nią koleguje. Przecież to fałszywa żmija, która żyje tylko plotkami. No cóż mówi się trudno.


____________________________________________

Hm.. Nota na szybkiego pisana. Następna to będą wydarzenia wigilijne. Wstawiłam tu trochę takiej małej akcji. Mam nadzieję, że się podoba. Nieco humoru też się pojawiło. ^^

Dedykacja dla  Lena_S  ^^

To wszystko. See You <3

4 komentarze:

  1. Pomysł raczej niespotykany, sposób pisanie ciekawy, ale postaci są takie sztuczne. Sztuczne względem siebie, próba popisywania się przed sobą, te odzywki, godne gimnazjalistów, a nie 18-latki i 23-latka (jeśli dobrze pamiętam). Myślę, że właśnie nad wulgaryzmami i kiepskimi dogryzkami musisz popracować. Te dialogi właściwie nic nie wnosiły do rozdziału. Dały jedynie wyobrażenie o ich osobach-niechlubne.

    Nie wiem czy wiesz, ale Japonia to nie kraj chrześcijański. Bożego narodzenia tam nie obchodzi się w ten sam sposób co tu. Nie ma jakichś tradycyjnych wigilijnych potraw- no chyba, że specjalny tort. Jest to raczej święto zakochanych, a nie uroczystość spędzana w dużym gronie. Myślę, że pomysł narodzony z udzielających się minionych świąt nie był zbyt trafiony.

    Mimo wszystko myślę, że jeszcze tu zajrzę, bo Sasuke i Sakura jako rodzeństwo pachnie świeżością i nowością.

    Pozdrawiam i zapraszam na oszukac-smierc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak. To ma być tak zrobione opowiadanie, gdyż, to podchodzi bardziej pod parodię. To opowiadanie z humorem, a nie sztywne romansidło. Sasuke jest strasznie podatny tutaj na obelgi tak samo z resztą jak Sakura. W kolejnych rozdziałach będzie wyjaśnienie, czemu tak jest. Ale na razie jest jak jest i tego się nie zmieni. Po za tym postaci nie są sztuczne. W ręcz za bardzo żywe, nawet bym powiedziała. -.-

      Usuń
    2. Nie są wiarygodne, żywe. Pomysł bardzo podobny do opowiadania Jusi http://sasusaku-by-jusia.blog.onet.pl/2009/06/

      Usuń
  2. Ach, ja czułam, ja po prostu czułam, że coś będzie ;) Ale nie sądziłam, że w taki sposób! Muszę się trochę zgodzić z osobą wyżej - docinki, przekleństwa i takie "zabawy" jednak chyba troszkę nie pasują do takich starszych już ludzi. To jedyna wada w twoim opowiadaniu, jednakże nie uważam, aby postaci były sztuczne. Myślę, że jeśli dodasz im nieco indywidualnych cech, zamieścisz w rozdziałach więcej ich przemyśleń (jednak nie takich opierających się na samych przekleństwach itp), to stworzysz naprawdę ciekawych bohaterów. Już bardzo zyskujesz za pomysł na takie opowiadanie, bowiem ja osobiście nie spotkałam się jeszcze z taką historią. To taka fajna odskocznia od schematów ;) Wiesz, twoje opowiadanie poprawia mi humor, naprawdę. Lubię tu zaglądać, bo wiem, że będzie coś ciekawego, a nie taka monotonia. Pomyśl jednak nad dłuższymi rozdziałami :D Pozdrawiam cieplutko ;**

    OdpowiedzUsuń

Rinne Tworzy